top of page

Część 3. Życie po życiu

Randka w ciemno


Zarabiam przyzwoicie. Stać mnie teraz na więcej niż wcześniej, ale nie mam siły na to by realizować plany. Z dnia na dzień zaczyna być gorzej. Mam kryzys zdrowotny. Nie mogę wrócić do pracy, bo za każdym razem choroba wraca. Co robić? Usłyszałam od lekarza: „to stres. Proszę więcej spacerować i mniej się denerwować”. Jednym uchem wleciało, drugim wyleciało. Nie mam w swoim słownictwie takich słów. Co za przekora. Czuję się jak zakładnik własnego ciała. Ja w jedną, ono w drugą. W końcu poddaję się. Może nie będzie tak źle. Jest lato. Wtedy, chyba z nudów i braku pomysłów, co dalej, sięgnąć po kolejne pudełko. Ostatnie okazało się takie „niefartowne”, ale może kolejne będzie lepsze. Cały czas mam w sobie nadzieję. Przecież to w końcu nagroda! I jest. W kolejnym znajduję, karteczkę z adresem i z terminem. Może mój królewicz tam czeka? Tak, na pewno to to. Biegnę w podanym terminie z zaciekawieniem. Wcześniej sprawdziłam, że to kawiarnia. Wiem, gdzie jest, ale nigdy w niej nie byłam. Wchodzę i rozglądam się. Przyszłam wcześniej, żebym to ja mogła wybrać miejsce. Jest bardzo tłoczno. Stolik w kącie jest wolny, ale niestety ma jedno krzesło. Siadam, tu będzie cicho i intymnie, a o drugie krzesło Pan musi pomartwić się już sam. Czekam, jestem podekscytowana. Nagle na środek wychodzi kobieta i zaczyna mówić. I w pierwszej chwili pomyślałam, że zapowie jakiś zespół i to będzie koncert. Taka cicha i romantyczna muzyka w tle.  Jednak ona nie przestaje mówić. Przedstawia siebie i mówi, czym się zajmuje. Nie pamiętam, bo byłam całkowicie przekonana, że za chwilę coś zacznie brzęczeć w tle. Patrzę po sali i większości to kobiety. Niektóre trzymają długopis i notes. Chyba powoli brutalnie jestem wyrzucana z swojej fantazji i dociera do mnie, że nie spotkam się tu z nikim. Dostaje jak obuchem w łeb. Zrobiło mi się i ciepło i zimno jednocześnie. Czuję się oszukana! Przecież miała być randka, bo co innego znaczył by ten dzień, godzina i adres pod, którym jest kawiarnia!? Chcę wyjść. Szybko, byle nikt nie zobaczył, co się ze mną dzieje. Chce mi się krzyczeć. Patrzę na prawo, potem na lewo i z każdej strony zastawione. Nie przemknę się, a już na pewno nie tak, żeby nikt mnie nie zobaczył, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Siedzę, ale nadal nie wychwytuje treści. Emocje opadają po dziesięciu minutach. Z myśli wybija mnie śmiech kobiet z sali. Rozglądam się i nikt na mnie nie zwraca uwagi, co za ulga. Wszyscy są skupieni i wsłuchani na mówczynię. To ta sama kobieta, co na początku. Wygląda na miłą. Dużo gestykuluje i teraz już słyszę, że ma ciepły głos. Opowiada jakąś historię o kimś. Orientuję się, że mówi o rozstaniu, tym definitywnym. Jej znajoma straciła męża w wypadku samochodowym. Pomyślałam sobie, super, tego mi trzeba na poprawę nastroju. Opadłam z sił fizycznych i siedzę teraz jak taki plastuś. Nawet nie mam siły siedzieć wyprostowana. Kręgosłup boli. Niemal leżę na krześle.  Doczekam do końca, wrócę do siebie i pójdę spać. Zastanawiam się ile jeszcze będę musiała tu siedzieć. Nigdzie nie widzę informacji. Z resztą i tak bym nie zobaczyła, bo ostatnio pogorszył mi się wzrok. Wracam do słuchania i jest już kolejny wątek. Słyszę o smutku i o złości. Coś dla mnie na teraz. Czuję jedno i drugie. Cały czas odnosi te emocje do tej kobiety, wdowy już teraz. Nagle zaprasza na środek kogoś. Słyszę brawa. Wchodzi starsza pani. Na tamten czas kobiety po czterdziestce to były dla mnie starsze panie. Zaczyna opowiadać, o jak mów, najgorszym czasie w swoim życiu. Żałobie po mężu. Opowiada jak się czuła i jak wyglądało wtedy jej życie. W sumie pomyślałam, że nie wiele różniło się od mojego. Ja zoombie, ona zoombie, tylko, że ona ucieka w alkohol. Myślę sobie. Jak? Czemu? Miałam wstręt wtedy do alkoholu.  Dodała jeszcze kilka zdań o tym jak się jej losy potoczyły, że jest dziś tutaj i prowadzi razem z innymi fundację, która wspiera rozwój osobisty i pomaga w kryzysach życiowych. Zastanawia mnie, co kryje się pod hasłem rozwój osobisty. Może chodzi o poprawienie swojej wydajności umysłowej i o to jak okiełznać swoje słabości, żeby być bardziej produktywnym? Na koniec dostajemy zadanie. W ramach, jak to określiła „poznania siebie”. Wypisz, czego nowego dowiedziałaś się ostatnio o sobie. Czy coś cię zaskoczyło? Brzmi śmiesznie. Jak mogę poznać siebie skoro znam siebie całe życie. Byłam i jestem cały czas taka sama. No może poza tymi nowymi przypadłościami zdrowotnymi i większymi smutami. Dodatkowo w domu mam zrobić jeszcze listę, w jaki sposób najbardziej się relaksuję i co lubię robić w wolnym czasie. Szybko przelatuje w myślach i jedyne, co mi przyszło wtedy do głowy, to pić kawę i zjeść ciasteczko. Po tym zdecydowanie się lepiej czuję. Co więcej? Pustka. Dobra, przecież to nie takie ważne. W życiu liczy się coś innego. Zapominam, a może raczej chcę zapomnieć,  o tym kolejnym „niefartownym” pudełku. Wracam do pracy.



Zapraszam na ciąg dalszy jutro.



21 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


Commenting has been turned off.
bottom of page