top of page

Część 4. Życie po życiu

Dziurawe serce


Czas leci. Nie jestem już tak wydajna w pracy i błyskotliwa. Czuję, że „szwankuję”. Widzę, że przychodzą młodsi, którzy szybciej i łatwiej łapią tematy. Nie daje mi to już takiej satysfakcji. Otwieram kolejne pudełko, choć jestem zrezygnowana i nie znajduję sensu swojego życia. Boję się, co znajdę. Poprzednie rozczarowanie bolało mnie bardzo. Z jednej strony nie chcę przeżywać tego jeszcze raz, ale mam poczucie, że gorzej być nie może. Nie patrzę już na to jak na nagrodę. Widzę w nim plastikowe serce, które ma dziurę w środku. Nie jest piękne czerwone, ale raczej zsiniałe, jakby chore. Patrzę. Chyba już się przyzwyczaiłam, że nie rozumiem znaczenia, tego, co znajduję w środku i nie mam, co wzbudzać w sobie nadziei. Położyłam na półkę. Mimo, że brzydkie to lubię wszelkie bibeloty i całe regały są nimi pozastawiane. I tak zniknął wśród pozostałych. Zaczynam szukać innego sposobu, który wypełni głowę i „wyciszy” emocje.  Sport odpada. Ciało w nienajlepszej formie fizycznej. Zbyt wiele musiałabym zmienić. Seriale prawie wszystkie na bieżąco obejrzane. Może jednak poszukam kogoś, z kim będę miała spędzać czas. Czuję pustkę w środku. Choć obszar bez większych sukcesów, raczej porażki, ale jak nie wezmę tego w swoje ręce, to nic się nie zmieni. Teraz są te portale randkowe to będzie łatwiej. Zaczynam. Pierwsze spotkanie. Jedno. I już decyzja. To nie to, drugie, też już po jednym spotkaniu koniec. Trzecie, tak samo. Czułam się jak na jakimś konkursie. Ktoś mi daje tyle punktów, ja mu daję tyle. Jak za mało to nie ma kolejnego spotkania. Już mi się nie chce. Źle się czułam po tych spotkaniach. Może jakiś kurs? Angielski? Nie. Do czego mi się przyda? To, co potrafię mi wystarcza. To może wrócę do spotkań z przyjaciółmi? Niektórzy nadal w wirze codzienności, ale byli też tacy, którzy znajdują czas pomimo tego. Jest miło, ale ze mną coś nie do końca. Jakaś sztywna jestem i już nie daje mi to takiej radości. Poznaję znajomych znajomych. Ciekawi ludzie. Zupełnie z innego świata. Niektórzy byli trochę starsi, z większym doświadczeniem życiowym. Podpytuje, więc o związki. Jak znaleźć, gdzie poznali swoich partnerów i co zrobili, że nadal są razem? Może mają jakąś złotą radę. Jedna kobieta opowiedziała mi historię pierwszego małżeństwa. Nie przetrwało. Mówi znów o tym poznaniu siebie. Pierwsza myśl, co ma jedno do drugiego? Tłumaczy, że wybrała mężczyznę, który do niej „nie pasował”. Nie widziała tego jednak, kiedy miała 21 lat, bo nie znała siebie wystarczająco. Nazywa to „nie byłam w kontakcie ze sobą”. Z jednej strony ciekawe było to, co mówiła, z drugiej jednak brzmiało to dla mnie trochę jak science-fiction. Nie mogłam połączyć kafelków. Co ma jedno do drugiego. Ja pytam o jedno ona mi o drugim. Trochę mi się rozjaśniało jak dawała przykłady. Nie wiedziała o sobie, że oczekuje od partnera większej bliskości i zapewnienia, że ją kocha. Więcej rozmów. Z czasem doszła do tego, że oczekiwała od niego, że wypełni jej pustkę miłości. Cokolwiek robił jej mąż to i tak nadal nie czuła się kochana, a nawet momentami czuła się odepchnięta. Na przykład, kiedy on potrzebował wybrać się na ryby, to ona odbierała to właśnie, jako wyraz, że jej nie kocha. Nie powiedziała mu tego, nawet nie do końca była tego wtedy świadoma. Jednak w bliskim czasie od jego wypadów zdarzały się sytuacje, kiedy emocję ją zalewały i wybuchała, na przykład przy obiedzie. Zarzucała mu wtedy, że jej nie pomaga w domu i zostawia ją ze wszystkim samą. Obrywało się też dzieciom. Mi jednak nadal się tu nic nie kleiło. Pytałam, więc, jak co ma się, z czym. Wróciła do poznania siebie. Mówi: „mam dziurę w sercu, bo nie doświadczyłam miłości od ojca w dzieciństwie i teraz szukam jej po mężczyznach, aby ją zapełnili”. Opowiadała dalej, że kolejny jej związek był podobny. Potem przyszło załamanie i zachorowała na depresję. Szukała, więc pomocy u specjalistów. Przeszła drogę, w której zaczęła więcej widzieć, rozumieć i „naprawiać” swoje życie. Teraz ma partnera i nie jest łatwo, ale świadomość siebie, swoich potrzeb i braków, sprawia, że tworzy relację, w jakiej chce być. Dodała: „każdego dnia poznaję siebie bardziej”. Na samym końcu zapytała mnie: „A Ty, jaką masz relację z ojcem?”. Zrobiłam minę, która wyrażała: nie wiem i dodałam: „Normalnie. A jak ma być? Jeżdżę na kawę, rozmawiam o tym, co u cioci i u kuzynki, bo mieszkają za ścianą, jak on się czuję, jak minął dzień. I tyle.”. Uśmiechnęła się tylko. Dopiłyśmy wino i rozeszłyśmy się.




Zapraszam na ciąg dalszy w poniedziałek.

24 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


Commenting has been turned off.
bottom of page